Na rynku można znaleźć mnóstwo produktów, które mają rozwiązać problem poszukiwań zagubionych czworonogów. Co wybrać, żeby nie zbankrutować, ale też nie ograniczać swobody pupila? Podskórny chip jest już niemal standardem (jego cena to ok. 100- 150 zł), ale aby spełnił swoją rolę, zagubiony zwierzak musi trafić do schroniska, a następnie w ręce weterynarza, który odczyta przypisany mu numer. Jako właściciel możesz jedynie obdzwaniać podobne placówki i mieć nadzieję, że w którejś z nich „odchipowano” Twojego ulubieńca.
Możesz także przypiąć do psiej obroży miniaturowy lokalizator np. TrackR Pixel oparty na technologii Bluetooth Low Energy (o wielkości monety, w cenie ok. 100 zł), który dzięki aplikacji instalowanej na smartfonie pozwoli na bieżąco sprawdzać na mapie lokalizację pupila, gdy znajduje się w strefie zasięgu lub uzyskać dane o jego ostatnim położeniu, jeśli wyjdzie poza nią. Wystarczy wezwać urządzenie przez aplikację, a lokalizator zadzwoni i zaświeci się, wskazując swoje położenie. Ten bonus będzie szczególnie przydatny zimą, kiedy szybko robi się ciemno i łatwo zgubić zwierzaka z oczu. Dodatkowym atrybutem takiego breloczka jest sieć Crowd Locate, która pozwala zlokalizować go nawet jeśli Ty sam znajdziesz się poza zasięgiem Bluetooth. Można powiedzieć, że to taka sąsiedzka pomoc na szeroką skalę, dzięki której każdego dnia udaje się odnaleźć ponad 5 mln obiektów (urządzenie oczywiście można przypiąć także do kluczy, portfela itd.). Jak to działa? Informacje o położeniu zguby przesyłają wszystkie telefony podłączone do sieci, a więc automatycznie w poszukiwaniach Twojego psa uczestniczą smartfony wszystkich użytkowników aplikacji, którzy znajdą się w jego pobliżu, bez konieczności bezpośredniego kontaktu z psem i „łapania” wystraszonego zwierzaka.
(RED)