Mija rok, od kiedy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał, że prywatni użytkownicy mają prawo żądać od Google usunięcia wyników zapytań zawierających ich imię i nazwisko. W tym czasie użytkownicy z Polski skorzystali z tej możliwości w 9 077 przypadkach. – Dynamiczny rozwój internetu i technologii sprawia, że prawo jeszcze nie raz będzie musiało zostać przystosowane do nowych wyzwań dotyczących cyfrowych danych – mówi Paweł Odor z polskiego oddziału Kroll Ontrack.
Zgodnie z „prawem do bycia zapomnianym”, w odpowiedzi na żądanie usunięcia z wyszukiwarki Google znikają tylko wyniki „nieodpowiednie, przesadzone, nieadekwatne lub nieistotne”. Oficjalna procedura składania żądań została uruchomiona 29 maja 2014 roku. Od tego czasu liczba adresów URL, których usunięcia zażądały od Google osoby prywatne z Polski wyniosła 27 506. W odpowiedzi na napływające wnioski usunięto 9 077 adresów URL, a więc niemal 39 procent ze zgłoszonych i zweryfikowanych przypadków.
Wśród światowych przykładów otrzymywanych żądań, Google wymienia m.in. prośbę pewnej kobiety z Włoch o usunięcie pochodzącego sprzed dziesiątek lat artykuł, dotyczącego zamordowania jej męża, w którym pojawiało się jej imię i nazwisko. Przytaczany jest także przypadek mężczyzny z Wielkiej Brytanii, który prosił o usunięcie linku do skrótu informacji dotyczącej zatartego już werdyktu sądu, uznającego go za winnego. W tych sytuacjach zasady wyświetlania się wyników wyszukiwania zostały zmienione tak, aby zgłoszone strony nie pojawiały się po wpisaniu imienia i nazwiska w wyszukiwarce. Nie zawsze jednak wniosek użytkownika jest uwzględniany, stało się tak m.in. w przypadku zgłoszonej przez osobę prywatną prośby o usunięcie 20 linków dotyczących jej aresztowania za przestępstwa finansowe popełnione podczas wykonywania obowiązków zawodowych. Z odmową spotkała się także prośba zgłoszona przez osobę pracującą w mediach, dotycząca linków do artykułów związanych z krępującymi materiałami, które sama umieściła w internecie.
– Wyzwania, przed jakimi staje Google mogą z łatwością przenieść się na inne przedsiębiorstwa, bo przetwarzanie danych dotyczy każdego, kto prowadząc działalność, wykorzystuje do tego celu internet. Kolejne wyzwania wynikają m.in. z powszechnego stosowania aplikacji działających w chmurze. Jeśli korzystasz z oprogramowania wspierającego dział sprzedaży, marketingu lub działanie sklepu internetowego, tak naprawdę wysyłasz wrażliwe dane swoich klientów i partnerów biznesowych do dostawcy tego oprogramowania i możesz stracić nad nimi kontrolę – mówi Paweł Odor z Kroll Ontrack.
(RED)