Poproszono mnie o krótką recenzję notebooka, a dokładnie o recenzję Lenovo N500. Nie było by w tym nic zdrożnego, gdyby nie to, że prośba miała miejsce o barbarzyńsko wczesnej porze. W dodatku w redakcji Techcity.pl nikt się wyrwaniem mnie ze snu nie przejął i nie okazał skruchy. No to ja też będę bezwzględny. Kazałem dowieźć notebooka a ja się na nim wyżyję. To będzie test bardzo użytkowy i subiektywny.
Ostatnio używałem przede wszystkim notebooków HP, Samsungów lub Dell‘a. Tym bardziej więc ciekaw byłem co takiego ma do zaoferowania następca IBM’a.
Pierwsze wrażenia
Kilka dni później, z zaskoczenia, notebook dotarł. Na początek bez rewolucji – czyli jest dobrze. Wyciągnąłem z pudełka. Pudełko szare, ekologiczne, mały plusik dla producenta, ale usztywnienia z tworzyw sztucznych – to już minusik. Nie można było też z tektury zrobić?
Jestem dziwak. Zanim włączę, jako jeden z niewielu osobników na tej planecie, sięgam po instrukcję. Wiem, że tak nikt nie robi. Lecz tak to już ze mną jest. Zgodnie z instrukcją podłączyłem do zasilania. Tu mała przyjemna rzecz. Ładny zasilacz. Ma kontrolkę w postaci niebiesko podświetlanego napisu Lenovo… Niby bzdurka, ale ładnie wygląda. Lubię takie drobnostki.
Wróciłem więc do instrukcji. Nie napisali po czym mam poznać że się naładował. Hmm, pewnie nikt poza mną na to nie zwróci uwagi. Ale na coś innego chyba jednak warto zwrócić uwagę. Nie dostajemy nośnika z systemem operacyjnym czy obrazem. Należy sobie nagrać samemu. Czyli jak nam dysk padnie to koniec. Nie wykonamy reinstalacji. Szkoda, taki producent mógłby coś takiego dorzucić. Zamiast plastikowych wkładek w pudełku. Ekologicznie wyjdziemy na zero. Problem w tym, że przeciętny użytkownik takich nośników nie robi a po pierwszym uruchomieniu komputera – nic nam o tym nie przypomni. Więc, szanowny użytkowniku, zadbaj o siebie i nagraj sobie płytki (3xDVD i 1,5 godziny patrzenia na pasek postępu).
Po rozpakowaniu, niestety, chyba tylko zasilacz mnie zaskoczył wyglądem… Reszta wzorniczo, hmmm, praktyczna, ale nudna. Panowie od ThinkPadów! Gdzie się podział Wasz polot? Lekkość bryły, wyrazistość i zwyczajna oryginalność? Zostałem zaskoczony, niestety, na minus. To nie znaczy, że jest źle. Ale spodziewałem się czegoś więcej. Ale i tak sprawia wrażenie solidności. Może to kwestia solidnie wyglądających materiałów? I jest praktyczny. Ekran zajmuje całą powierzchnię klapy (ramka wokół jest malutka), widać, ze całe miejsce zostało wykorzystane. O tym co widać na wyświetlaczu – potem.
No dobrze, dość narzekania. Na razie może poczekamy aż się naładuje i włączymy go sobie.
Power on
Akumulator wydaje się być naładowany. Więc naciskamy zasilanie. Zapalają się światełka. Niebieskie i pomarańczowe… Ja wiem, że może tradycja zobowiązuje, ale taki kolor jest dziś niemodny. Dość że razi w oczy, a jak jednocześnie podświetla też pomarańczowa dioda, powstaje jakieś dziwny trupi kolor. Ale w sumie to detale.
System się konfiguruje. Sam wykrywa wydajność komputera. Hehe, ale chyba przesadził. To że ja wiem jak odchudzić Vistę to nie znaczy że każdy Kowalski wie. Notebook ma 1GB RAM. Na dzień dobry zajęte 70%. Do pracy z małym arkuszem, edytorem lub do oglądania filmów wystarczy. Ale coś więcej – wymagałoby już znacznego odchudzenia Visty. A nie każdy to potrafi. No chyba, że Wasz nastoletni sąsiad przyjdzie i szybko rozprawi się z niepotrzebnymi bajerami Visty. Sugerowałbym zakup od razu dodatkowego 1GB RAM.
No dobrze, idziemy dalej. Komputer jak komputer. Bez szaleństw. Tanio miało być i tak jest. To produkt dla ludzi którzy potrzebują używać arkusza, przeglądarki i oglądać filmy. Jeżeli chcemy używać Visty i zrobić coś ponad to – bezwzględnie trzeba dokupić drugie 2GB RAM. Procesor, jednordzeniowy Celeron M 2GHz z pamięciami DDR2 PC2-5300 (333MHz). Według mnie odrobinkę za mało jak na dzisiejsze czasy. Ale też czy każdemu potrzeba więcej? Celeron M ma jedną wielką zaletę. Mały pobór energii. Dłużej podziała na bateriach. Dysk twardy 160GB.
Notebook jest także dostępny z procesorami T3400 (Pentium Dual Core), większym dyskiem i 2GB RAM. Szczególnie ten drugi gigabajt zachęca. A różnica w cenie niewielka.
Klawiatura i ekran
No to teraz czas na wrażenia dotykowe. Na pierwszy rzut idą moje delikatne opuszki. I po chwili masażu o powierzchnię klawiszy powiedziały mi że są zadowolone. Klawiatura sprawia wrażenie pozytywne. Nie za twarda, czytelny opór. Może ja wolę bardziej miękkie, ale to jest dobra klawiatura. Producent mógł jednak wykorzystać szansę lepszego rozkładu klawiszy. Notebook jest duży i spokojnie można przenieść niektóre klawisze gdzieś na bok. A tak wszystko ściśnięte koło siebie. Page Down i Page Up koło klawiszy kursora (mylą się). Klawisz Delete schowano gdzieś w zupełnie innym miejscu niż się go człowiek spodziewa (powinien być na końcu, w rogu). Ogólnie – do wszystkiego się człowiek przyzwyczai i najważniejsze jest mechaniczne “czucie klawiatury”. A tu jest dobrze i to ważne, bo ten komputer będzie służył do pisania. Po tygodniu testów pozytywne wrażenia pozostały. To mocny punkt notebooka. Touchpad tez jest bardzo wygodny.
Ekran. No cóż. Może w kategorii “value line” nie powinienem za bardzo narzekać. Zastosowany wyświetlacz jest standardowej jakości. Matryca jasna, duża, ale o średnim kontraście i wrażliwa na kąt patrzenia. I błyszcząca. Nie lubię takich. Błyszcząca matryca daje większy kontrast. Ale… Odbija światło. Dla mnie to wada. Dlaczego? Bo w czasach monitorów kineskopowych walczono z odbiciami jak się tylko dało. I nagle co? Odblaski są piękne? No to proszę się przyglądnąć dwóm zdjęciom. Jedna matryca jest błyszcząca, a druga nie. Błyszcząca matryca ma sens przy bardzo dobrej jakości wyświetlaczach. Tu niezbyt pasuje. Osobiście wolę nieco mniej kontrastowy obraz, ale bez widoku zza mojego okna. No chyba w oknie widać moją sąsiadkę. Wtedy lubię popatrzeć.
Drobna uwaga. Coś jest nie tak ze sterownikami? Po uśpieniu komputera (np. po zamknięciu klapy) podświetlenie matrycy ustawia się na maksimum. Producencie? Poprawicie?
Matryca ma jednak pewną dużą zaletę zaletę. Ma dobrze dobrany współczynnik wielkość – rozdzielczość. Dobrze się patrzy, piksle są duże, więc wszystko jest takie czytelne, nie za małe. To duża zaleta w dobie pogoni za megapikselami, Full-HD rozdzielczościami itp.
Notebook ma wyjście HDMI. Więc jak komuś się znudzi oglądanie filmów na 15 calowym ekranie to bez problemów można go podłączyć do każdego współczesnego TV plazmowego lub LCD. I wtedy robi się pięknie. Rozdzielczość 1920×1080 na 42 lub więcej calach. Obraz wyraźny, dźwięk przesyłany kablem HDMI do TV lub amplitunera. Do notebooka dodawane jest oprogramowanie do oglądania DVD i edycji wideo. Można się bawić do woli. Naprawdę przyjemnie się patrzyło na duży ekran i film na nim.
Coś dla mięczaków
No dobra. Dali soft to trzeba przetestować. Na pierwszy rzut – kopie bezpieczeństwa. Wiem, że twardziele kopii nie robią, ale może czasami warto. Ja jestem mięczak i mam w domu dwie kopie wszystkiego. Sąsiadkę też bym skopiował. Mógłbym dwa razy częściej na nią patrzeć. Ładna jest.
Na komputerze standardowo zainstalowany jest pakiet oprogramowania “Lenovo Care”. Po uruchomieniu otwiera się lista standardowych zadań… Takich jak wyszukiwanie sieci WiFi, defragmentacja dysków, uaktualnianie sterowników. Dobry pomysł. I bardzo dziękuję inżynierom Lenovo za to że lista jest pisana a nie w ikonkach. Nareszcie mogę sobie przypomnieć znaczenie liter a domyślać się co znaczy jeden wielki glut zawinięty obok drugiego mniejszego. Dlaczego ktoś myśli, że dziesiątki tysięcy piktogramów jest łatwiejsze do spamiętania niż 25 liter alfabetu? Ale “Lenovo Care” dba o stan mojego umysłu i na szczęście po prostu napisali co mogę zrobić zamiast to rysować. I dziękuję. Wszystkie opcje są jasne i działają!
Dla mnie najważniejsza funkcja to “Back up now”. Zrobię kopię, uruchomię coś strasznego, zamorduję Windowsa i zobaczę czy go potem ożywię. Pytanie czy warto go ożywiać? :-)
Kopia trwała długo. Ale podczas jej tworzenia można było spokojnie pracować. Po wykonaniu, uruchomiłem Linuksa i podstępnie zabiłem Windows wycinając katalog \Windows\System32 i uruchomiłem notebooka z wciśniętym przyciskiem Lenove Care. Zgodnie z intuicją wybrałem “Quick Restore” i po 15 minutach dane były odtworzone. Niestety, do systemu nie dało się zalogować. Windows twierdziło że zostały wykonane nieautoryzowane zmiany… Czy ten Windows nie mógłby trochę “odpuścić”? Moje dane giną a ten łączy mnie z witryną i mówi coś o licencjach! Ale jest jeszcze jedna szansa. Uruchomić “Full Restore”. I działa! Sąsiadka sklonowana! Potem powtórzyłem ten test, ale już kasując tylko najważniejsze pliki (a nie większość plików z katalogu Windows). “Quick Restore” zadziałało bez problemów. I pewnie przy każdej “normalnej” awarii uchroni nasze kolekcje filmów, zdjęć sąsiadki i innych rzeczy.
To co mi się spodobało w kopiach – że wszystko jest jasne. Trzy przyciski i cała robota zrobiona. Czytelne i proste. Działa i mi się podoba. Widać wpływ IBM’a. Zawsze szanowałem ich bardzo inżynierskie, praktyczne i solidne podejście.
Prócz firmowego oprogramowania do notebooka dołożono także odtwarzacz DVD (InterVideo) i pakiet do edycji wideo, narywania CD/DVD (Roxio).
Mobilność, gadgety i gry
Po godzinach spędzonych w zaciszu na znęcaniu się nad systemem czas zobaczyć jak moje umiejętności psucia zadziałają w plenerze. Z dala od prądu, na łonie przyrody. Czyli czas na test baterii. Producent podaje czas pracy na ponad 3 – 3,5 godziny. Zazwyczaj nie wierzę. Potem okazuje się, że przy moich metodach to 2 godziny nawet nie wydoli. Ale zdziwiłem się trochę.
Przez ponad trzy godziny nieprzerwanie korzystałem z komputera. 15 minut grania (100% obciążenia CPU), potem nagranie płyty CD (z maksymalną prędkością), potem obróbka grafiki, w końcu pogawędka z sąsiadką przez GG i półtorej godziny oglądania filmu. Bateria zacisnęła zęby i wytrzymała. Ponad 3 godziny. Może to nie rekord świata, ale wiele notebooków tyle nie zniesie. Potem powtórzyłem test, ale już bez katowania go grami i nagrywaniem płyt i bez problemu osiągnąłem ponad 3,5 godziny.
Notebook ma czytnik kart SD/MMC/MS/XD. Co nie wszystkim notebookom się zdarza – działa bezproblemowo i czyta karty SDHC (powyżej 2GB).
Po zmęczeniu maszynki już totalnie postanowiłem ją dobić instalując na niej moje ulubione gry. Zaznaczam że N500 nie służy do grania. To nie ta półka. To sprzęt do domowej pracy. Ale i tak byłem zdziwiony. Co prawda nie podejrzewałem że Crisis na nim zadziała, ale gry z 2004-2006 roku (Far Cry, Battlefield 2/2142) dały się uruchomić. W minimalnych detalach – ale działały! Gdyby był drugi gigabajt pamięci to nawet w Battlefiled 2 dałoby się grać.
A może nie Windows?
Jak już zakończyłem destrukcyjne testy Windows, przyszła pora na alternatywę. Jeżeli ktoś chce tylko coś pisać, albo oglądać strony w sieci – to może nie warto płacić ekstra za Windows? I tu następna miła niespodzianka. Bez problemu udało mi się zainstalować najnowszą wersję Ubuntu 9.04. Po instalacji wszystkie elementy sprzętowe zostały poprawnie wykryte. Wszystko działało idealnie, włącznie z czytnikiem kart i WiFi. I tak naprawdę to pracowało się lepiej niż pod Windows. Dla Visty naprawdę bezwzględnie potrzeba 2GB. Dla popularnych domowych dystrybucji Linuksa wystarczy 0,5-1GB.
No i na koniec
Może trochę się poznęcałem nad N500 (to za tą pobudkę, pamiętliwy jestem). Przyzwyczajony do testowania serwerów, sprzętu dla graczy – może się trochę rozbestwiłem. Z początku byłem odrobinę negatywnie nastawiony. Za mało pamięci, tylko Celeron M, smutna obudowa. Ale tak naprawdę, dla osób dla których jest on skierowany – to może być wystarczająca konfiguracja. Jak ktoś jest odrobinę bardziej wymagający – może wziąć wersję z 2GB RAM i lepszym procesorem albo dołożyć drugi gigabajt. Matryca, wprawdzie średnia jakościowa, ale duża i dobrze dobrana do rozdzielczości (nie dajmy się ogłupić kosmicznymi rozdzielczościami, nie są potrzebne do pracy). Spadek po IBM – czyli solidne inżynierskie podejście – jest widoczny i owocuje dobrym oprogramowaniem do obsługi notebooka.
Oczywiście gracz, czy grafik – powinien się dobrze zastanowić czy do produkt dla niego. Jednak dla większości osób, do pracy wystarczy. W sumie żal mi się z nim rozstawać… Ale Pan z Lenovo już dzwoni, bo są następni chętni do testowania. Cóż. Będę miał więcej czasu. Popatrzę sobie na sąsiadkę…
Plusy
– mechanicznie przyjemna klawiatura
– wbrew pierwszemu wrażeniu – obudowa sprawia wrażenie całkiem sporej solidności mechanicznej
– dołączone oprogramowanie (jest InterVideo DVD Player, zestaw do oglądania i edycji wideo)
– sprawnie działające oprogramowanie do kopii bezpieczeństwa
– bezproblemowa współpraca z nowymi dystrybucjami Linuksa
– drobny plusik za mechaniczny wyłącznik wifi
– dobrze dobrany stosunek rozdzielczości do wielkości ekranu
– ładny zasilacz
Minusy:
– bardzo zwyczajny, smutny wygląd
– brak systemu na zewnętrznym nośniku (ale można sobie nagrać i trzeba to koniecznie zrobić!)
– wyświetlacz błyszczący dla mnie jest wadą i jest wrażliwy na kąt patrzenia
– dużo rażących w oczy światełek, za to przyciski głośności itp. są zupełnienie niewidoczne. Można by im właśnie włączyć podświetlenie.
Autor/Redaktor publikacji
Ostatnie publikacje
Biznes i finanse13/10/2022Formy inwestowania na forex. Którą wybrać?
Biznes i finanse25/07/2022Software house. Jakie aplikacje stworzy dla biznesu?
Technologia24/06/2022Kontrola dostępu Roger – najważniejsze informacje
Smartfony05/05/2022Kompleksowy serwis dla produktów Apple i korzyści z niego wynikające